Portale rezerwacyjne kontra hotele – czas na „dobrą zmianę”
Portale rezerwacyjne w hotelarstwie rządzą się swoimi prawami. Jakimi? O sytuacji, w jakiej znalazły się hotele rozmawiamy z Krzysztofem Szadurskim, Prezesem Zarządu Hoteli Warszawskich „Syrena” sp. z o.o. i Wiceprezesem Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego. Panie Prezesie, wracam do sprawy, która ciągnie się od ładnych paru lat, a pewnie dlatego, że dotyczy monopoli i ogromnych pieniędzy…. Krzysztof Szadurski: – Polacy, tak jak Niemcy, Francuzi, Austriacy, Włosi, Belgowie i Szwedzi, powinni zrozumieć, że należy chronić rynek hoteli przed finansowym drenażem przez portale rezerwacyjne. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) nazywa ich przedsiębiorcami prowadzącymi internetowe platformy rezerwacji zakwaterowania, w żargonie hotelarzy to OTA, czyli Online Travel Agents (agenci stale pośredniczący za wynagrodzeniem przy zawieraniu z gośćmi hotelowymi umów przez Internet na rzecz dających zlecenie hoteli). Spośród OTA najskuteczniejszymi okazały się Booking.com i Expedia, a w Europie dodatkowo obok nich, słabnący HRS. W krótkim czasie stworzyły globalny duopol na rynku rezerwacji zakwaterowania przez Internet. Hotelarze bezradnie obserwowali, jak rosną dwucyfrowe prowizje ich pośredników i kurczy się liczba konkurujących ze sobą OTA. Czyli można powiedzieć że, pośrednicy przejęli biznes hotelarski? Tak, tak można powiedzieć. Przyczyna globalnej dominacji tak naprawdę dwóch OTA nad blisko milionem obiektów na całym świecie ma charakter prawny. Chodzi o narzucaną hotelom w umowach adhezyjnych tzw. klauzulę najwyższego uprzywilejowania (most favoured nation clause, MFN). Zgodnie z nią hotele gwarantują OTA nie mniej korzystne niż w pozostałych kanałach dystrybucji: ceny pokoi, ich dostępność, a także warunki rezerwacji i jej anulowania. Powyższe uwarunkowania współpracy sprawiają, że powszechnie stosowana klauzula MFN ma negatywny wpływ na konkurencję i konsumentów. Hotele nie mogą bezpośrednio w Internecie konkurować ceną swoich usług, a jedynie za pośrednictwem, z kolei goście hotelowi nie mają dostępu przez Internet do usług hotelowych tańszych niż po cenach dostępnych na portalach należących do dominujących OTA. Ponadto klauzula MFN formalnie wyczerpuje znamiona porozumienia cenowego ustalającego ceny minimalne, które jest nieważne z mocy prawa (art. 101 Traktatu o funkcjonowaniu UE, art 6 Ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów). Sankcją za takie praktyki ograniczające konkurencję jest kara pieniężna w wysokości do 10 proc. rocznego obrotu. Taka sama kara grozi zarówno OTA, jak i hotelom będącym stroną nielegalnych porozumień cenowych. Powszechnie krytykowana przez hotelarzy klauzula stała się przedmiotem badania urzędów antymonopolowych kilkunastu krajów. W reakcji wiodące OTA wykreowały zmodyfikowany, łagodniejszy model klauzuli, tzw. wąską klauzulę MFN (narrow MFN). Zabrania ona hotelom swobodnego kształtowania ceny jedynie w ich własnych kanałach dystrybucji online (hotelowe strony WWW, wyszukiwarki internetowe) oraz dopuszcza konkurencję cenową za pomocą innych internetowych pośredników. Jest to oczywisty krok w dobrą stronę, ale nadal nielegalny i poczyniony kosztem hoteli oraz konsumentów. Jak wygląda ta sprawa z perspektywy europejskiej? Pionierem w delegalizacji wąskich klauzul MFN są Niemcy, gdzie urząd antymonopolowy Bundeskartellamt (BKA) w wyniku długotrwałych i żmudnych procesów przeciw Booking.com, Expedii i HRS stopniowo rugował w latach 2015-2021 z niemieckiego porządku prawnego te monopolistyczne praktyki. Polska mogła być drugim krajem broniącym interesów rodzimych przedsiębiorców i konsumentów w przestrzeni rezerwacji noclegów przez Internet, po tym jak „Syrena” zainicjowała w 2014 r. postepowanie przed UOKiK przeciw klauzulom Booking.com, Expedii i HRS. Niestety polski urząd antymonopolowy nie dokonał „dobrej zmiany” i w 2015 r. zakończył postępowanie ogłaszając, że „zastrzeżeń nie budziła natomiast tzw. wąska klauzula, zgodnie z którą cena, dostępność pokoi i inne warunki oferowane przez platformę nie mogą być mniej korzystne jedynie od tych oferowanych na stronie internetowej hotelu, hostelu czy apartamentu”. UOKiK wykazał nie tylko daleko idący oportunizm, pospiesznie powielając zapatrywanie większości europejskich urzędów antymonopolowych „dogadanych” z OTA, ale poszedł nawet dalej niż one w rozstrzygnięciach na niekorzyść rodzimych obiektów turystycznych. W istocie proklamował powszechny i bezterminowy zakaz konkurowania ceną (oraz pozostałymi warunkami rezerwacji) wobec wszystkich OTA nie tylko przez polskie hotele, ale też hostele i apartamenty na ich własnych stronach internetowych, dając tym samym przyzwolenie na narzucanie wąskiej klauzuli przez pośredników niekorzystających do tej pory z tego instrumentu. Na szczęście te niekorzystne niuanse antykonkurencyjnej decyzji UOKiK pozostają przez rynek niezauważone. Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego (IGHP), największa hotelowa organizacja samorządowa w Polsce, przedstawiła w 2016 r. prezesowi UOKiK swoją krytyczną opinię na temat jego decyzji. Czyli gdzie jest „ratunek”? Szkodliwa dla hoteli oraz konsumentów polityka UOKiK może zostać skorygowana jedynie przez zmiany w prawie, gwarantujące polskim hotelom podmiotowość równorzędnych uczestników gospodarki rynkowej, której podstawowym mechanizmem jest konkurowanie ceną, dziś upośledzone na rynku rezerwacji zakwaterowania przez Internet. Za wzór powinny służyć parlamenty Francji, Austrii, Włoch i Belgii, które wprowadziły już u siebie ustawowy zakaz stosowania przez OTA wąskich klauzul. W Szwajcarii finiszuje proces legislacyjny dotyczący tzw. Lex Booking. W Polsce od czterech lat IGHP lobbuje za zmianą ustawy o usługach hotelarskich, w której powinien znaleźć się przykładowo taki przepis: „Nieważne są postanowienia umów zawieranych między przedsiębiorcami lub uzgodnienia dokonane w jakiejkolwiek innej formie, które naruszają swobodę ustalania cen usług hotelarskich przez przedsiębiorców świadczących te usługi.” Postulowane przez IGHP zmiany w prawie będą stymulowały poprawę konkurencyjności ponad 2,5 tys. polskich hoteli, będących głównie małymi i średnimi przedsiębiorcami, tworzącymi miejsca pracy, płacącymi w Polsce podatki i stymulującymi polski eksport w turystyce. Jest to szczególnie potrzebne, teraz gdy osłabiona przez pandemię branża może być wsparta nie kosztem polskich podatników, lecz ułamkiem gigantycznych prowizji globalnych pośredników – mniej zapłaconych za granicę prowizji OTA to więcej inwestycji lub podatków pozostawionych w kraju. Inne europejskie nacje rozumieją, że należy chronić swój rynek przed finansowym drenażem (prowizje OTA wynoszą przeważnie 15-25 proc. ceny pokoju sprzedanego za ich pośrednictwem). Jeżeli podobną mądrość wykaże Sejm, warto już teraz rozpocząć odczarowywanie „gwarancji najlepszej ceny” kuszącej na portalach rezerwacyjnych. W świecie bez klauzuli MFN konsumenci jak dotychczas znajdą za pośrednictwem portali najprościej i najszybciej interesujący ich hotel, lecz już niekoniecznie za najniższą możliwą cenę, która będzie prawdopodobnie oferowana w rezerwacji bezpośredniej na stronie hotelu, do której dotarcie będzie jednak kosztowało kilka dodatkowych kliknięć. Na razie żyjemy w państwie, które taką możliwość blokuje. Czy dobrze rozumiem, że w Waszej „walce” o zmiany w przepisach interes klienta indywidualnego jest równie ważny? Jakie są jego najważniejsze elementy? Dlaczego klient indywidualny ma trzymać kciuki za wasze działania? Tak zdecydowanie tak, obecna sytuacja powoduje, że goście hotelowi nie mają dostępu przez Internet do usług hotelowych tańszych niż